Kliknij tutaj --> 🎐 pierwsza żona jana pietrzaka
Witolda Lutosławskiego w Warszawie. Jan Pietrzak, satyryk, kompozytor, autor i wykonawca piosenek, twórca Kabaretu Hybrydy oraz Kabaretu Pod Egidą we wtorek będzie obchodził 85. urodziny. Oprócz jubilata na scenie wystąpili: Danuta Błażejczyk, Ewa Dałkowska, Paulina Grochowska, Paulina Szlachcic, Dominika Świątek, Bartłomiej
Wojciech Młynarski był dwukrotnie żonaty, ale najwięcej emocji wzbudziła jego pierwsza żona - aktorka Adrianna Godlewska, która napisała autobiografię, a w niej odsłoniła kulisy
Budka Suflera koncertowała w Ameryce w ramach trasy koncertowej. Będąc w Chicago z zespołem, Joanna została rzucona na ścieżkę Krzysztofa Cugowskiego, wokalisty. Zaprosił ją na swój ostatni występ w Stanach Zjednoczonych. Kobieta stwierdziła w jednym z wywiadów, że Cugowski był pierwszą osobą, która wpadła jej w oko.
W poniedziałkowy wieczór w Studiu Koncertowym Polskiego Radia im. Witolda Lutosławskiego w Warszawie odbywa się jubileuszowy koncert Jana Pietrzaka „85 lat przeleciało przez ciało”. Satyryk, kompozytor, autor i wykonawca piosenek, twórca Kabaretu Hybrydy oraz Kabaretu Pod Egidą we wtorek będzie obchodził 85. urodziny.
Małgorzata Potocka (69 l.) zabrała głos dzień po śmierci Jana Nowickiego (+83 l.). Widać, że tancerka bardzo cierpi po odejściu byłego męża, z którym po rozwodz
Si De Rencontre Pour Ado Gratuit. W uroczystej prezentacji tego dzieła obok samego autora wzięli udział prof. Andrzej Nowak oraz prezydencki minister in spe prof. Krzysztof Szczerski. „Śmiech i złość” skupia teksty z lat 2008-2015 i słusznie nosi podtytuł „felietonowa historia Polski.” Zauważa to także prof. Andrzej Nowak: „Jan Pietrzak jest przede wszystkim wnikliwym obserwatorem i uchwytuje w tej książce na gorąco układanie kolejnych warstw propagandowych kłamstw, często takich, o których już dawno zapomnieliśmy, przyduszeni najnowszymi pokładami zgnilizny emanującej z czwartej władzy III RP. Jan Pietrzak ten mechanizm znieprawienia nie tylko opisuje, ale i znakomicie analizuje,” mówił prof. Andrzej prof. Krzysztof Szczerski dostrzega wartość oraz istotę książki „Śmiech i złość” podkreślając: „W tym tomie Jan Pietrzak podjął się bardzo trudnego zadania. Bardzo łatwo bowiem z narzędzia, którym jest satyra, uczynić rzecz bezmyślną. I wówczas mamy do czynienia z tym, czym nie jest twórczość Jana Pietrzaka. To nie jest bezmyślny rechot, ale coś dokładnie odwrotnego. Wszystko to, co robi Jan Pietrzak, spełnia dwa warunki, które w moim przekonaniu są najważniejsze w tego typu twórczości. Po pierwsze takie teksty powinny służyć cnocie i być przeciwko występkowi. Inaczej zaczyna używać się tego bardzo silnego narzędzia, jakim jest satyra, do wykpienia wartości.”Jak wiemy z naszego własnego nadwiślańskiego doświadczenia dokładnie to bardzo często się zdarzało. Nieraz ludzie cnotliwi, o nienagannej reputacji stawali się obiektami zmasowanego ataku pogardy i szyderstwa. Także na ten styl „dziennikarstwa”, a właściwie pismactwa, odpowiedzią jest „Śmiech i złość” Jana Pietrzaka. W tym kontekście należy spojrzeć na drugi warunek udanej satyry, o którym mówi prof. Krzysztof Szczerski.„Drugi warunek jest taki, że prawdziwa satyra i prawdziwy felieton nie powinien mieć względu na osobę. Powinien właśnie raczej służyć temu, aby piętnować występek. W przeciwnym razie dochodzi do tego, co miało miejsce w ostatnich latach w polskim życiu publicznym i co w naukach społecznych tak elegancko nazywa się nieekwiwalentną redystrybucją godności. Pewna grupa uzurpatorów uważała siebie za monopolistów w zakresie godności myśląc, że należą im się wszelkie możliwe pozycje oraz zaszczyty. Natomiast resztę społeczeństwa uważała za publiczność, a nie partnerów,” tłumaczył zebranym na premierze książki „Śmiech i złość” prof. Krzysztof ostatni na spotkaniu prezentującym swoje dzieło wystąpił oczywiście mistrz Jan Pietrzak. „Przede wszystkim chciałbym wszystkim serdecznie podziękować. Pisząc moje felietony nigdy nie spodziewałem się, że tak zacni recenzenci będą o nich mówić. Ja swoją pracę zawsze traktowałem – no, nie powiem że z przymrużeniem oka, bo akurat zawsze je trochę przymrużałem – ale pisanie felietonów było czymś dodatkowym, gdyż brakuje w nim kontaktu z publicznością, który daje kabaret, gdzie mogę mówić, śpiewać i opowiadać. Ale to spotkanie premierowe mi to wynagradza!”Całość zakończyło wspaniałe wystąpienie Jana Pietrzaka, w którym widzom zaprezentował część kabaretową oraz koncertową. I tam – uwaga – miała miejsce kolejna światowa premiera. Jan Pietrzak po raz pierwszy zaprezentował swoją nową piosenkę pt. „Niech żyje Polska!”Trafiła na półki księgarskie książka o niezwykłej wartości, a jej autorem jest jeden z największych satyryków ostatnich dekad, człowiek, którego patriotyczna pieśń stoi w szeregu z najbardziej wybitnymi hymnami i pieśniami polskimi, wreszcie artysta, tyleż dowcipny, co błyskotliwy. Mowa oczywiście o Janie Pietrzaku, którego zbiór felietonów pt. „Śmiech i złość” nakładem wydawnictwa Biały Kruk ukazał się właśnie na polskim uroczystej prezentacji tego dzieła obok samego autora wzięli udział prof. Andrzej Nowak oraz prezydencki minister in spe prof. Krzysztof Szczerski. „Śmiech i złość” skupia teksty z lat 2008-2015 i słusznie nosi podtytuł „felietonowa historia Polski.” Zauważa to także prof. Andrzej Nowak: „Jan Pietrzak jest przede wszystkim wnikliwym obserwatorem i uchwytuje w tej książce na gorąco układanie kolejnych warstw propagandowych kłamstw, często takich, o których już dawno zapomnieliśmy, przyduszeni najnowszymi pokładami zgnilizny emanującej z czwartej władzy III RP. Jan Pietrzak ten mechanizm znieprawienia nie tylko opisuje, ale i znakomicie analizuje,” mówił prof. Andrzej prof. Krzysztof Szczerski dostrzega wartość oraz istotę książki „Śmiech i złość” podkreślając: „W tym tomie Jan Pietrzak podjął się bardzo trudnego zadania. Bardzo łatwo bowiem z narzędzia, którym jest satyra, uczynić rzecz bezmyślną. I wówczas mamy do czynienia z tym, czym nie jest twórczość Jana Pietrzaka. To nie jest bezmyślny rechot, ale coś dokładnie odwrotnego. Wszystko to, co robi Jan Pietrzak, spełnia dwa warunki, które w moim przekonaniu są najważniejsze w tego typu twórczości. Po pierwsze takie teksty powinny służyć cnocie i być przeciwko występkowi. Inaczej zaczyna używać się tego bardzo silnego narzędzia, jakim jest satyra, do wykpienia wartości.”Jak wiemy z naszego własnego nadwiślańskiego doświadczenia dokładnie to bardzo często się zdarzało. Nieraz ludzie cnotliwi, o nienagannej reputacji stawali się obiektami zmasowanego ataku pogardy i szyderstwa. Także na ten styl „dziennikarstwa”, a właściwie pismactwa, odpowiedzią jest „Śmiech i złość” Jana Pietrzaka. W tym kontekście należy spojrzeć na drugi warunek udanej satyry, o którym mówi prof. Krzysztof Szczerski.„Drugi warunek jest taki, że prawdziwa satyra i prawdziwy felieton nie powinien mieć względu na osobę. Powinien właśnie raczej służyć temu, aby piętnować występek. W przeciwnym razie dochodzi do tego, co miało miejsce w ostatnich latach w polskim życiu publicznym i co w naukach społecznych tak elegancko nazywa się nieekwiwalentną redystrybucją godności. Pewna grupa uzurpatorów uważała siebie za monopolistów w zakresie godności myśląc, że należą im się wszelkie możliwe pozycje oraz zaszczyty. Natomiast resztę społeczeństwa uważała za publiczność, a nie partnerów,” tłumaczył zebranym na premierze książki „Śmiech i złość” prof. Krzysztof ostatni na spotkaniu prezentującym swoje dzieło wystąpił oczywiście mistrz Jan Pietrzak. „Przede wszystkim chciałbym wszystkim serdecznie podziękować. Pisząc moje felietony nigdy nie spodziewałem się, że tak zacni recenzenci będą o nich mówić. Ja swoją pracę zawsze traktowałem – no, nie powiem że z przymrużeniem oka, bo akurat zawsze je trochę przymrużałem – ale pisanie felietonów było czymś dodatkowym, gdyż brakuje w nim kontaktu z publicznością, który daje kabaret, gdzie mogę mówić, śpiewać i opowiadać. Ale to spotkanie premierowe mi to wynagradza!”Całość zakończyło wspaniałe wystąpienie Jana Pietrzaka, w którym widzom zaprezentował część kabaretową oraz koncertową. I tam – uwaga – miała miejsce kolejna światowa premiera. Jan Pietrzak po raz pierwszy zaprezentował swoją nową piosenkę pt. „Niech żyje Polska!”
Nie żyje Jan Pęczek. Aktor znany widzom głównie z roli Zenka Grzelaka w serialu Barwy Szczęścia miła 71 lat. Informację o jego śmierci przekazał Maciej Englert na stronie Teatru Współczesnego. Okazuje się, że Jan Pęczak od lat cierpiał na nieuleczalną chorobę… 25 lata temu Gianni Versace zginął z rąk mordercy Jan Pęczek nie żyje. Miał 71 lat O śmierci Jana Pęczka poinformowano na stronie warszawskiego Teatru Współczesnego. Aktor pracował tam przez niemal 40 lat. Napisano o nim w poruszających słowach: „Aktor, autor choreografii i ruchu scenicznego w wielu przedstawieniach m. in. »Mistrz i Małgorzata«, »Martwe dusze«, »Wniebowstąpienie«, »To idzie młodość«. Był osobą spolegliwą, w prawdziwym znaczeniu tego słowa, można było na nim polegać i jednocześnie ufać, zarówno jako człowiekowi jak i artyście. Skromny, lojalny i ciepły, mimo swojej hardej i dumnej »góralskiej duszy«. Zaangażowałem go w stanie wojennym. Działał aktywnie w opozycji i uciekając z jakiegoś »kotła«, złamał pechowo nogę w kostce, która nie bardzo się chciała zrosnąć, ale rwał się do grania, choć każdy krok sprawiał mu ból, mało kto o tym wiedział, nie rozczulał się nad sobą”, czytamy na stornie Teatru Współczesnego. Maciej Englert w pożegnaniu aktora ujawnił, że Jan Pęczek zmagał się z nieuleczalną chorobą. Zaledwie dwa miesiące temu nagle zmarła mu żona, Jadwiga Bargielowska-Pęczek, co mocno nim wstrząsnęło: „Podobnie jak w ostatnich miesiącach zmagań z jak się okazało nieuleczalną chorobą, potem z niespodziewaną śmiercią żony, jego siła budziła najwyższy podziw i szacunek. Trudno przyjąć wiadomość o śmierci przyjaciela, nawet jeśli była spodziewana i była wybawieniem, a Jasiek nie miał wrogów”, pisze. Jan Pęczek - życie prywatne i kariera Jan Pęczek głównie kojarzony był z seriali, takich jak Barwy Szczęscia, Samo Życie czy Na Wspólnej, ale występował także w znanych polskich produkcjach: Rozmowy kontrolowane czy Nigdy w życiu. Od lat związany był również z Teatrem Współczesnym w Warszawie. Niechętnie mówiło o życiu prywatnym, ale w jednym z wywiadów zdradzil, że ma siedmioro wnucząt. Zdradził, że jego dzieci rozsiane są po całym świecie - jedna z córek mieszka w Pekinie, druga w Krakowie a syn w Rudzie Śląskiej. Najczęściej jednak całą rodziną spotykają się w ich domu na Mazurach. „Jestem góralem, razem z genami odziedziczyłem zdolności manualne. Mam chałupę na Warmii, którą sam wybudowałem i do dziś robię w niej wszystko sam. Obmyślam szczegółowo na przykład, jak przerobić 4-metrową, przedwojenną szafę dębową na 2-metrową, bo potrzebuję mniejszej. Jadzia, moja żona, mówi: »znowu w coś się wdałeś, ile to będzie trwało?«. Odpowiadam: »dwa dni«, a ona od razu wie, że przynajmniej dwa tygodnie”, mówił w rozmowie z Interią w 2018 roku. Nazywano go oazą spokoju. Jan Pęczek słynął z pogody ducha. Niestety 9 maja 2021 roku zmarła żona Jana Pęczka. Jej nagła śmierć była dla aktora ogromnym ciosem, ale dzięki wsparciu bliskich, nie poddawał się i w tym trudnym momencie zaskakiwał siłą. Niestety dziś poinformowano o śmierci Jana Pęczka. Aktor miał 71 lat. Rodzinie artysty składamy głębokie wyrazy współczucia. Fot. TRICOLORS/East News Fot. TRICOLORS/East News
Występ Jana Pietrzaka i związanych z nim artystów w CSW Zamek U-jazdowski to wydarzenie szokujące i bezprecedensowe. Warszawska instytucja kultury od lat kojarzy się przede wszystkim z ambitnym programem związanym ze sztuką współczesną. Zaproszenie Pietrzaka to ukłon w kierunku obraźliwej prawicowej satyry i znak nowych porządków w Zamku. Za decyzją stoi Piotr Bernatowicz, który jest dyrektorem Centrum od 1 stycznia 2020 roku. Wiele wskazuje na to, że to dopiero początek zmian, a koncert Jan Pietrzak Entertainment zwiastuje nowe porządki w CSW. Koncert z cyklu “Zwycięski rok 20” zaplanowano na sobotę 6 czerwca. Wstęp na wydarzenie jest wolny, a data nieprzypadkowa - to właśnie od soboty można znów organizować koncerty na świeżym powietrzu, które wcześniej w związku z pandemią koronawirusa były zakazane. Wystąpi nie tylko Jan Pietrzak, lecz także artyści związani z Jan Pietrzak Entertainment: Piotr Rafałko, Bartek Kurowski, Jędrzej Kodymowski, Maciej Gnatowski oraz Kapela spod Egidy pod kierunkiem Mariusza Dubrawskiego. “Od lat odbywa się tu na przykład biletowany "Festiwal Co jest Grane", organizowany przez Agorę. W tym roku też był planowany na czerwiec, jednak organizatorzy przesunęli go z uwagi na okoliczności epidemiczne. Odbędzie się prawdopodobnie we wrześniu. Nie bardzo rozumiem zatem, dlaczego instytucja kultury może gościć muzyków zaproszonych przez Agorę, a nie może gościć muzyków zaproszonych przez Jana Pietrzaka? Na tym właśnie polega pluralizm, którym powinna cechować się publiczna instytucja kultury. Jak widać, niektórzy muszą się jeszcze 30 lat po obaleniu komunizmu tego pluralizmu uczyć” - napisał Bernatowicz na Facebooku. Redakcja zwróciła się do CSW o oficjalne stanowisko w sprawie koncertu “Zwycięski rok 20”. Beata Łupińska-Rytel z Działu Promocji i Komunikacji odpowiedziała: "Towarzystwo Patriotyczne – Fundacja Jana Pietrzaka zwróciło się do CSW Zamek Ujazdowski z pytaniem o możliwość zorganizowania koncertu Jana Pietrzaka i zaproszonych przez niego muzyków na dziedzińcu CSW Zamek Ujazdowski. Dyrekcja wyraziła zgodę na udostępnienie dziedzińca i współpracę w zakresie niezbędnego przygotowania dziedzińca do koncertu" - podkreślając, że to fundacja jest głównym organizatorem. Koncertem są zaniepokojeni różni ludzie związani ze światem kultury, oburzenie wyrażał Filip Springer i Jakub Majmurek. O zdanie spytałam Karola Radziszewskiego, artysty, który w swojej twórczości wiele poświęca problemom społeczności LGBT+ i jeszcze niedawno w CSW prezentował swoją retrospektywę, Jakuba Banasiaka, redaktora naczelnego magazynu “SZUM” i wykładowcę warszawskiego ASP oraz dr Magdalenę Wróblewską, pełnomocniczkę Dyrektora Muzeum Warszawy ds. naukowo- badawczych i wykładowczynię w Instytucie Historii Sztuki UW. Skąd tyle kontrowersji? Kim jest dyrektor CSW Piotr Bernatowicz? Bernatowicz jest znanym propagatorem tzw. “sztuki smoleńskiej” i ważną figurą dla programu rozwijania kultury w Polsce zgodnymi z ideami rządzącego w Polsce PiS-u. Już w 2011 roku na łamach czasopisma o sztuce “Obieg” domagał się miejsca dla sztuki poświęconej katastrofie smoleńskiej. Na początku swojej kariery historyka sztuki Bernatowicz nie przejawiał konserwatywnych fascynacji, pisał doktorat o Pablu Picassie, a jego promotorem był nieżyjący już Piotr Piotrowski, wybitny polski historyk sztuki, kontrowersyjny dyrektor warszawskiego oddziału Muzeum Narodowego. W pewnym momencie Bernatowicz zmienił orientację światopoglądową, uznał, że polskim światem sztuki rządzi lewicowa klika i postanowił walczyć o zmianę perspektywy. W 2014 roku został dyrektorem uznanej warszawskiej Galerii Arsenał, gdzie zasłynął prezentacją homofobicznych i seksistowskich plakatów Wojciecha Korkucia. Jego rządy wpłynęły na spadek prestiżu, który otaczał instytucję - miejska galeria zamieniła się w wokandę dla obraźliwych treści. Wiele wskazuje na to, że z warszawskim CSW będzie podobnie. “Zachował się jak apartczyk” - Centrum Sztuki Współczesnej* nie jest miejscem na organizację występów Jana Pietrzaka - podkreśla dr Magdalena Wróblewska. - To miejsce prezentacji sztuki najnowszej z bogatą tradycją eksperymentalnej instytucji ukształtowanej przez Wojciecha Krukowskiego, z ugruntowaną pozycją, rozpoznawalne na całym świecie. Piotr Bernatowicz tłumacząc decyzję zasłania się pluralizmem, którego podobno nie nauczyliśmy się jeszcze po upadku komunizmu, ale w swoich wypowiedziach nie argumentuje na rzecz wartości artystycznych czy kulturalnych działalności Pietrzaka. Co więcej, organizuje ten koncert w szczególnym momencie, wręcz symbolicznym, ponownego otwarcia instytucji po zamknięciu w czasie pandemii. W moim przekonaniu jest to czytelny sygnał, że nie sztuka najnowsza, a toporna, polityczna propaganda w najgorszym wydaniu będzie teraz domeną tej placówki, tak ważnej dla odbiorców szeroko rozumianej sztuki (obejmującej także teatr, perfomens, kino). To kompromitacja Piotra Bernatowicza na tym stanowisku. Zachował się jak aparatczyk, a nie dyrektor jednej z najważniejszych instytucji sztuki współczesnej w Europie - dodaje badaczka. “Powstaje świat równoległy” - Kiedy usłyszałem o koncercie, myślałem, że dyrektor potajemnie próbuje łatać swój budżet wynajmując dziedziniec CSW na komercyjną i kiepskiej jakości rozrywkę. Ale okazuje się, że nie, że właśnie tak ma wyglądać nowy program, bo do przybycia zachęca darmowy wstęp - komentuje Radziszewski. - Pietrzak to ponura postać, koniunkturalnie przytulająca się do prawicowej władzy i mediów. W jednym z wywiadów skarżył się, że niezależne samorządy nie chcą dawać pieniędzy na jego koncerty i jest wobec tego represjonowany. "Gdybym miał więcej możliwości moglibyśmy występować na rynkach miast. Najlepiej zamiast demonstracji LGBT-ów". Gdzie indziej homofobicznie stwierdzał: "Niech się schowają ze swoim seksem do szafy, a nie zawracają nam głowę, bo to jest agresywne narzucanie się, to jest robione sztucznie" - zauważa artysta. Wystawa Radziszewskiego “Potęga sekretów”, na której znalazło się wiele materiałów dokumentujących życie społeczności LGBT+ w Europie Środkowo-Wschodniej w okresie komunizmu, o której rozmawialiśmy w grudniu zeszłego roku, to jak przeciwległy biegun wobec tego, czym zajmuje się Jan Pietrzak Entertainment. - Koncert Jana Pietrzaka w CSW łatwo wyśmiać. Jednak warto potraktować go poważnie. Środowiska liberalno-lewicowe są nieodmiennie zdumione kolejnymi posunięciami prawicy, ostatecznie pozostając wobec nich bezradne. Tymczasem prawica kieruje swój przekaz do zupełnie innej grupy, bo wie, że na akceptację elit III RP i tak nie ma szans. Dokładnie to samo dotyczy elit artystycznych III RP i nowego programu CSW. Pietrzak to tylko pierwszy symptom – i wkluczenie nowej publiczności. Powstaje świat równoległy, który docelowo ma być silniejszy niż ten drugi. Tak jak ma to miejsce w przypadku innych segmentów naszego państwa - zauważa Jakub Banasiak. Zobacz również: Z Kujawskim pomagamy pszczołom
Fundacja Jana Pietrzaka dostała 600 tys. złotych od fundacji kontrolowanego przez państwo PZU. Tym razem pieniądze mają iść na cykl koncertów "Sto żartów na stulecie", związanych z rocznicą odzyskania przez Polskę niepodległości. Wcześniej fundacja satyryka dostała już z tego samego źródła co najmniej 400 tys. złotych Jak się dowiedzieliśmy – z pieniędzy PZU mają być organizowane na cykle koncertów „Sto żartów na stulecie” oraz „Niepodległość 100+”. Beneficjentem jest Fundacja Jana Pietrzaka „Towarzystwo Patriotyczne”, a sponsorem – założona przez państwowego ubezpieczyciela Fundacja PZU. Towarzystwo Patriotyczne O Janie Pietrzaku i jego „Towarzystwie Patriotycznym” pisaliśmy już na kilkakrotnie. Fundacja powstała w 2011 roku. Jej prezesem jest żona Jana Pietrzaka – Katarzyna. W zarządzie zasiadają także Janusz Śniadek, były szef Solidarności, obecnie poseł PiS oraz prawicowy publicysta Rafał Ziemkiewicz. Radę fundacji tworzą zaś: senator PiS Jan Żaryn, Piotr Andrzejewski – były senator partii Jarosława Kaczyńskiego, a obecnie członek Trybunału Stanu oraz Wiesław Johann, wiceprzewodniczący powołanej z naruszeniem Konstytucji Krajowej Rady Sądownictwa. Fundacja stawia sobie za cel promowanie wartości patriotycznych w życiu publicznym, a zwłaszcza w kulturze. W 2016 roku, w rozmowie z Pietrzak tłumaczył, że za rządów Donalda Tuska, gdy powstawało Towarzystwo „patriotyzm w Polsce był przy mediach Michnika i zdominowany przez michnikowszczyznę. W gruncie rzeczy był wyklęty i zakazany.” I że fundację powołał „na przekór” ówczesnym władzom, „które szczerze nienawidzą polskości”. Satyryk od kilku lat publicznie popiera PiS i wychwala prezesa Jarosława Kaczyńskiego. W 2010 roku, gdy Kaczyński kandydował na prezydenta, Pietrzak był członkiem jego komitetu honorowego. A w 2015 roku jego Towarzystwo Patriotyczne przyznało Kaczyńskiemu nagrodę „Żeby Polska była Polską”. Po ostatnich wyborach parlamentarnych Pietrzak mówił w prawicowych mediach, że nareszcie, „po raz pierwszy w Polsce nie ma komuny u władzy”. Wspieranie osób w trudnej sytuacji życiowej i podtrzymywanie tradycji Założona w 1997 roku Fundacja PZU ma wspierać rodziny i osoby w trudnej sytuacji życiowej, zajmować się ochroną i promocją zdrowia, prowadzić działania na rzecz niepełnosprawnych, pomagać ofiarom katastrof i klęsk żywiołowych, prowadzić akcje związane z bezpieczeństwem na drogach, a także podtrzymywać tradycję narodową. Dziś w jej władzach zasiadają ludzie bliscy PiS, głównie związani niegdyś z Lechem Kaczyńskim. Prezesem jest mecenas Jolanta Zabarnik-Nowakowska, żona zmarłego kilka lat temu pisarza Marka Nowakowskiego, która razem z mężem przez lata wspierała PiS. Drugim członkiem zarządu jest Marta Wolańska – dawna współpracowniczka Lecha Kaczyńskiego z warszawskiego ratusza, a później także kancelarii prezydenta, dziś zasiada również w radzie Polskiej Fundacji Narodowej. Funkcję przewodniczącego rady Fundacji PZU pełni Andrzej Gelberg – za prezydentury Kaczyńskiego w Warszawie szef miejskiej spółki taksówkarskiej i były mazowiecki radny PiS. Prywatnie Gelberg od lat 90. przyjaźni się z Pietrzakiem. Pierwszy był wówczas redaktorem naczelnym „Tygodnika Solidarność”, a drugi pisał dla tej gazety felietony. Jak sami wspominali w jednej z audycji Radia Solidarność, tamta współpraca zaowocowała trwającą do dziś przyjaźnią. Co najmniej milion z Fundacji PZU i 630 tys. z NCK Pierwszą dotację na koncerty niepodległościowe z Fundacji PZU – w wysokości 400 tys. zł – Pietrzak dostał już dwa lata temu. Jako pierwszy informował o tej sprawie portal Władze Fundacji PZU nie odpowiedziały nam wówczas, na co przeznaczone były pieniądze. Pietrzak, pytany przez nas o dofinansowanie, początkowo twierdził, że dopiero „stara się” o wsparcie i złożył stosowny wniosek. „Jak zobaczyłem w telewizorach, ile ludzi bierze pieniądze z różnych Fundacji, to włosy mi stanęły na głowie: jaki ja jestem cymbał, że do tej pory wszystko wydawałem ze swoich pieniędzy, których mi jednak ubywa, bo jestem coraz starszy i mniej pracuję” – tłumaczył. A gdy ujawniliśmy, że wiemy o 400 tys. zł, które Towarzystwo Patriotyczne dostało z Fundacji PZU, wściekł się i rzucił słuchawką. Choć o sprawie było później głośno, Fundacja PZU do dziś nie chce potwierdzić oficjalnie, jaką sumę wypłaciła wówczas fundacji Pietrzaka i na jakie cele. W wysłanym do nas, niepodpisanym imiennie mailu, pisze tylko, że kwotę przekazano „dla realizacji ambitnych projektów, których celem było przypominanie i pielęgnowanie polskich tradycji patriotycznych”. Jak pisalismy na w latach 2016-2017 fundacja Pietrzaka otrzymała również co najmniej 630 tys. zł z Narodowego Centrum Kultury. W sumie, od początku rządów PiS i tzw. „dobrej zmiany” od kontrolowanych przez władzę podmiotów dostała więc co najmniej 1,63 mln złotych. Grzegorz Rzeczkowski Dziennikarz tygodnika "Polityka". Socjolog i europeista, absolwent Uniwersytetu Jagiellońskiego. Były dziennikarz „Gazety Wyborczej” i „Przekroju”. Był zastępcą szefa działu kraj w „Dzienniku”. Nominowany do nagrody Grand Press 2009 w kategorii dziennikarstwo śledcze za cykl artykułów na temat KRUS. Nominowany do Nagrody Radia ZET im. Andrzeja Woyciechowskiego 2018. Przeczytaj także: Lubisz nas? Dołącz do społeczności
Zabili Jana Pietrzaka i jego żonę. Dostali karę śmierci! Data utworzenia: 24 czerwca 2013, 8:48. Kara śmieci - ten wyrok usłyszeli dwaj zabójcy i gwałciciele, którzy najpierw pohańbili na oczach męża, Jana Pietrzaka, jego żonę, a potem zabili ją i jego. Ta zbrodnia wstrząsnęła Ameryką z wielu powodów. A ponieważ są stany, w których nie obowiązuje moratorium na wykonywanie wyroków, w tym przypadku wyrok mógł być właściwie tylko taki - najsurowszy z możliwych! Jan Pietrzak i Quiana Jenkins Pietrzak. Foto: BRAK Dwaj byli żołnierze Marines zostali skazani na karę śmierci. Za to, że zgwałcili na oczach męża, także byłego żołnierza i weterana z Iraku, jego żonę. Jan Pietrzak, Polak mieszkający w USA, ożenił się z czarnoskórą Quianą Jenkins. Ich związek byl bardzo szczęśliwy. Niestety, para została odrzucona przez sąsiadów, bo on był biały a ona czarna, co wciąż w niektórych srodowiskach budzi sprzeciw. Najmłodszy z zabójców i szef bandy nosilł ksywę "Psychol". On też jest czarnoskóry. W tym przypadku to ważna informacja. Jan Pietrzak (†24 l.) i jego żonie Quianie (†26 l.) padli bowiem ofiarą rasistowskiego mordu. Quianie również była czarnoskóra. Podobno Psychol i jego banda nie mogli tego znieść. Wkurzało ich, że dziewczyna wyszła za białego. Mało tego, para była szczęśliwa. Dlatego znalazła się na celowniku bandy. Poza tym zabity mężczyzna i sprawcy znali się z armii. Polak służył razem z nim w marines. Do bestialskiego mordu na Pietrzaku i jego żonie Quianie doszło w 15 października 2008. Mordercy skrępowali swoje ofiary. Na oczach Polaka, zgwałcili jego żonę. Zrobili to też, używając różnych przedmiotów, a potem, według relacji śledczych, "Psychol" zastrzelił Polaka i jego żonę. Zabójcy wypisali też na ścianie domu swoich wulgarne rasistowskie epitety. Z domu ofiar zginęły też drobne przedmioty. Po zbrodni podłożyli w domu ogień, by zatrzeć ślady... Zobacz także Za tę zbrodnię Emrys John (23 l.) i Tyrone Miller (25 l.) zostaną straceni. Kevin Cox (25 l.), trzeci z bandy, dostał dożywocie. Masz ciekawy temat? Napisz do nas list! Chcesz, żebyśmy opisali Twoją historię albo zajęli się jakimś problemem? Masz ciekawy temat? Napisz do nas! Listy od czytelników już wielokrotnie nas zainspirowały, a na ich podstawie powstały liczne teksty. Wiele listów publikujemy w całości. Wszystkie historie znajdziecie tutaj. Napisz list do redakcji: List do redakcji Podziel się tym artykułem:
pierwsza żona jana pietrzaka